Nikt nie lubi przegrywać. Porażka jest doświadczeniem bolesnym, wstydliwym. Takim, o którym jak najszybciej chcemy zapomnieć. Nasze potknięcia wprawiają nas w zły nastrój, obniżają pewność siebie, sprawiają, że czujemy się źle we własnej skórze. Porażki rujnują plany i marzenia, podają w wątpliwość sens naszych działań. Czasem sprawiają, że rezygnujemy z kolejnych prób w obawie przed powtórnym przeżyciem nieprzyjemnych chwil. Odbierają nam chęć, by dać sobie szansę na odwrócenie sytuacji. Jednak jeśli odpowiednio je przepracujemy, możemy wyciągnąć wnioski i uczyć się na błędach zamiast oddawać nasz „mecz” walkowerem.
Czy to była porażka?
Porażka to doświadczenie rozbieżności pomiędzy oczekiwanym wynikiem w określonej sytuacji a rzeczywistym osiągnięciem. W wielu obszarach naszego życia mierzymy się z wyzwaniami, zadaniami, które są definiowane przez innych. W szkole, w sporcie czy pracy stawiane są pewne kryteria, wobec których możemy ocenić nasze wykonanie na poziomie obiektywnym. Jeśli wynik spełnia określone kryterium, działanie zakończyło się pozytywnym rezultatem, jeśli nie – porażką. Jednak w naszych głowach nie jest to tak zero-jedynkowe.
Na poziomie psychologicznym to, w jaki sposób doznajemy porażki, może różnić się od oceny sytuacji według obiektywnych kryteriów. Obiektywnie zajęcie innego miejsca niż pierwsze w zawodach oznacza przegraną, a np. zdany egzamin oznacza sukces. Na poziomie psychologicznym interpretacja może jednak wyglądać zupełnie inaczej. Przykładowo – dla zawodnika powracającego do rywalizacji po urazie już sam udział w zawodach najwyższego szczebla może być sukcesem, niezależnie od wyniku sportowego. Z kolei zdanie egzaminu może nie być dla danej osoby powodem do świętowania, jeżeli jej prywatnym założeniem było osiągnięcie określonego pułapu punktów, do którego się nie zbliżyła.
Niezależnie od opinii czy werdyktu innych osób, postrzeganie danej sytuacji jako porażki jest zawsze subiektywną interpretacją danej osoby. To każdy z nas samodzielnie ocenia wydarzenia, udzielając sobie odpowiedzi na pytanie, czy osiągnęliśmy właśnie to, co chcieliśmy lub według naszych założeń powinniśmy uzyskać. To, czy dany rezultat zostanie potraktowany jako porażka, będzie zależało nie od wyniku jako takiego, ale jego interpretacji w przypadku danej osoby.
Bolesne konsekwencje
Porażka jest tylko pewnym punktem na osi czasu. Jedynie wycinkiem naszej osobistej historii. Mimo to dla wielu osób myśl o porażce jest paraliżująca. Wydaje się, że tak naprawdę tym, czego w kontekście porażki boimy się najbardziej, nie jest porażka jako taka, ale jej konsekwencje. Boimy się utraty twarzy, poczucia straconej szansy i tego, że podobna okazja już się nie powtórzy. Boimy się, co pomyślą inni – że stracimy szacunek w ich oczach, że przestaną postrzegać nas jako wartościowych. Martwimy się, że może się okazać, że nadal nie jesteśmy w czymś dostatecznie dobrzy. Ale obawiamy się także realnych strat np. finansowych wynikających z niezrealizowania określonych założeń.
Sukces ma wielu ojców, porażka jest sierotą. Jeśli mamy dobrą passę i odnosimy sukcesy, wiele osób chce ogrzać się w naszym świetle. Przypisują sobie zasługi za to, że dobrze nas do czegoś przygotowali, odpowiednio wspierali, dawali dobre rady, które przyczyniły się do satysfakcjonującego wyniku. Jednak gdy na horyzoncie pojawia się widmo porażki, często zostajemy na polu bitwy sami.
Trudna sztuka akceptacji
Kiedy już doznajemy porażki, kluczem do tego, by wykorzystać to doświadczenie i nie dopuścić do powtórki nieprzyjemnej dla nas sytuacji w przyszłości, jest jej zaakceptowanie. Musimy zmierzyć się z tym, że doznaliśmy zawodu, rozczarowania, nie spełniając własnych oczekiwań. Przyznać do tego, że nie tego oczekiwaliśmy, jesteśmy zawiedzeni sobą i swoim działaniem. W takich sytuacjach często włączamy nasze mechanizmy obronne – metody zaradcze, które mają nam pomóc poradzić sobie z bólem. Nie ma w tym nic złego, jeśli działają one doraźnie, żeby złagodzić negatywne odczucia i pomóc nam szybciej przepracować sytuację. Problem pojawia się, kiedy zaczynają działać nawykowo.
Często po fakcie staramy się zbagatelizować wydarzenie, które miało miejsce. Nie dajemy sobie przyzwolenia na to, żeby przyznać, że ponieśliśmy porażkę lub robi to nasze otoczenie. Nierzadko w trudnej sytuacji słyszymy od innych „nic się nie stało” czy „nie martw się, jakoś to dalej będzie”. W ten sposób inni, mający z założenia dobre intencje, odbierają nam prawo do przeżywania trudnych emocji. Bo skoro „nic się nie stało” albo „to nic takiego” – to smutek, żal, strach czy złość wydają się nie na miejscu. Unieważnianie tych trudnych emocji przez innych powoduje, że zamiast je wyrażać, dusimy je w sobie. Sami również potrafimy umniejszać rangę doświadczenia, wypieramy to, co się stało, byle tylko nie przyznać, jak bardzo nas coś dotknęło.
To się nie liczyło
Żeby czerpać z porażki i wyciągnąć z niej wnioski, trzeba pozwolić sobie na jej przeżycie. Czasami jednak pewne mechanizmy wykorzystujemy „profilaktycznie”, działając w taki sposób, by na doznanie porażki w ogóle sobie nie pozwolić. Są to sytuacje, w których z góry zakładamy niepowodzenie oraz wyszukujemy (niekoniecznie świadomie) uzasadnień dla możliwych potknięć jeszcze na długo przed tym wydarzeniem po to, by chronić własną samoocenę.
Takim sposobem jest samoutrudnianie, które można określić jako rzucanie kłód pod nogi. By chronić własne ego próbujemy pogorszyć, skomplikować sytuację wyjściową, by w razie niepowodzenia mieć solidne alibi. By zdjąć z siebie odpowiedzialność za ewentualne niepowodzenie lub podnieść rangę swojego sukcesu w przypadku, gdy wszystko się powiedzie. Klasycznym przykładem może być zachowanie studentów przed egzaminem, którzy zamiast się uczyć, idą na imprezę. Jeśli mimo imprezowania egzamin będzie zdany, wyjdą na „geniuszy”. Jeśli go obleją, ich samoocena na tym nie ucierpi. W końcu nie poświęcili na to czasu, więc jest to swoista norma.
Podobnie przed bólem porażki bronią nas deklaracja niezaangażowania (sygnalizowanie minimalnego wysiłku włożonego w wykonanie zadania), defensywny pesymizm (jeśli coś może się nie udać, to na pewno się nie uda), prokrastynacja (intencjonalne odwlekanie lub opóźnianie prac) czy przypisywanie winy innym (atrybucja zewnętrzna).
Powrót do równowagi
Podniesienie się po porażce nie jest sprawą łatwą. Niepowodzenie, zwłaszcza w kwestiach, które są dla nas najbardziej istotne, wpływa na wiele aspektów naszego życia. Wiąże się z przeżywaniem trudnych emocji, uderza w naszą samoocenę, testuje relacje z innymi. Doświadczając porażki nierzadko nie przeżywamy jej jako czegoś, co nam się przytrafia. Częściej uznajemy, że sami „jesteśmy porażką”, uogólniając przykre doświadczenie na całość naszego funkcjonowania.
Tak długo jak w istotnej dla nas dziedzinie nasze działania kończą się powodzeniem, budujemy w sobie poczucie własnej skuteczności. Jeśli jednak zaczynamy doznawać porażek, w naszej głowie zaczyna pojawiać się zwątpienie co do własnych umiejętności, poczucie bycia do niczego. W tych chwilach warto przypomnieć sobie sytuacje z przeszłości, w których radziliśmy sobie z podobnymi wyzwaniami. W kontekście sportu możemy odwoływać się do dzienniczków treningowych, przeszłych osiągnięć – odnotowanych „dowodów” na to, że potrafimy poradzić sobie w trudnych chwilach. Pomaga to na nowo uwierzyć, że sytuacja może się odmienić.
W tak trudnych chwilach bardzo ważną rolę pełni wsparcie ze strony innych. Porażki często weryfikują jakość relacji z innymi ludźmi, pokazują, jak silne są nasze więzi. Jeśli w trudnych chwilach nadal możemy na kogoś liczyć, doświadczamy zrozumienia i akceptacji, daje nam to siłę, by stopniowo powracać do zachwianej przez trudne wydarzenie równowagi. Doświadczenie tego, że ludzie nadal mnie lubią i cenią mimo tego, co się stało, buduje i pozwala ponownie uwierzyć w siebie. Doznawane wsparcie pomaga uznać niepowodzenie za niewielkie potknięcie, naturalny przystanek na drodze do celu, a nie porażkę przez duże P.
Błądzić jest rzeczą ludzką
Jak wykorzystać doświadczenie porażki z korzyścią dla siebie? Odpowiedzią może być nastawienie na rozwój opisywane przez Carol Dweck (więcej na ten temat możesz przeczytać w innym artykule na blogu). W przypadku tego rodzaju nastawienia błędy i potknięcia uznawane są za naturalny element procesu uczenia i poprawy umiejętności. Niepowodzenia są swoistym testem tego, czy już opanowaliśmy pewne działania. Pozwalają nam przekonać się, co jeszcze nie działa i znaleźć odpowiednie rozwiązania.
Doświadczenie porażki może być dla nas nauczką, przestrogą przed popełnieniem podobnych błędów w przyszłości. Pokazuje co powinniśmy wprowadzić, wykluczyć lub zmienić, żeby podobna sytuacja się nie powtórzyła. Ważnym krokiem jest uważne przyjrzenie się sytuacji i zadanie sobie szeregu pytań:
- Gdybym miał/miała szansę podejść do tej sytuacji raz jeszcze – ponownie wziąć udział w tych samych zawodach czy przystąpić do egzaminu, na co tym razem zwróciłbym/zwróciłabym uwagę?
- Jak to się wydarzyło, że nie wyszło? Jakie czynniki niezależne od nas wpłynęły na końcowy rezultat? Na jakie czynniki miałem/miałam wpływ?
Celem tej analizy jest umocnienie siebie przed kolejnymi próbami i przygotowanie się w taki sposób, by zmaksymalizować prawdopodobieństwo sukcesu przy kolejnych próbach. Paweł Fortuna – autor Pozytywnej psychologii porażki proponuje, by do porażki podejść jak do testów zderzeniowych (crash testów) w branży motoryzacyjnej. Takie testy wykonywane są w celu podniesienia bezpieczeństwa tworzonych konstrukcji – w laboratorium rozpędza się auto, by z określoną siłą uderzyło w przeszkodę. W kolejnym kroku badacze analizują zaistniałe szkody, by usprawnić tworzony model. Jeśli nasze potknięcia zaczniemy traktować w podobny sposób – wyciągać wnioski z niepowodzeń i je aplikować przy następnych podejściach, przygotują nas one na kolejne wyzwania.
Polecane źródła
Odcinek podcastu Głowa rządzi – rozmowa o pozytywnej psychologii porażki https://glowarzadzi.pl/013/
P. Fortuna, Pozytywna psychologia porażki, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.